Teksty

Czym jest Zen

Eido Roshi - Biografia

Gotowość Czasu

Mumonkan: Mu Mistrza Joshu

Gempo Roshi - Biografia

Gempo Roku

Soen Roshi - Biografia

Hataraki

Gwóźdź implikuje młotek

Nyogen Senzaki - Biografia

Nyogen Senzaki - Listy i Poezje

Gempo Roshi - teisho

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Webmaster

 

 

Oto inny, późniejszy list z 1928 roku. Jest zaadresowany do przyjaciela:

 

Sieję teraz niewidoczne ziarna Dharmy. Również i sam chciałbym tak zakończyć życie w tym kraju: niewidocznie, niepozornie. Lecz jestem przekonany, ze za pięćdziesiąt lat te ziarna zakiełkują i prawdziwa Dharma rozbłyśnie w Ameryce.  Zrobiłem wiele poświęceń, ale taka była wola mego nauczyciela, Soyena Shaku. To najważniejszy cel, dla którego przybyłem do Ameryki. Właśnie skończyłem 52 lata. Włosy mi posiwiały i pewnie byś mnie nie poznał. To czym się tu zajmuję, to przygotowywanie gleby pod pomyślne zasadzenie Buddhadharmy w Ameryce.

 

Znalazłem jeszcze jeden list. Był napisany 11-go marca 1908 roku. Wszyscy wiemy, że 11 marzec to urodziny Soena Roshiego. Urodził się w 1907 roku. A zatem ten list powstał dokładnie w rok potem. List jest zaadresowany do przybranych rodziców Nyogena. Oto fragment:

 

Nie piszę do Was zbyt często, bo nie chcę Was martwić tym co tutaj robię.

Zeszłego lata pojechałem nad jezioro, które leży na wysokości 6000 stóp pomiędzy stanem Nevada i Kalifornia. Spędziłem tam dwa miesiące. Potem pojechałem do stanu Nevada i zwiedziłem miasto Reno. Nie było ono jednak gotowe na przyjęcie Buddhadharmy.

W drodze do Kalifornii zachorowałem ciężko i leżałem aż do połowy listopada.

W Kalifornii panują silne nastroje antyjapońskie. Często jesteśmy prześladowani. Dla samoobrony zmuszony jestem nosić pistolet. Parę razy przyłożono mi lufę do głowy i parę razy ktoś mnie napadł z nożem.

W lutym pojechałem do Oakland w poszukiwaniu pracy, ale jako Japończyk nic nie znalazłem i przez cały miesiąc nie zarobiłem ani grosza. Przerwałem szkołę i wraz z przyjacielem przyjechaliśmy tutaj na wyspę, aby się zająć pracą w polu. Wyspa nazywa się Jizeto i jest położona około 100 mil od San Francisco. Pracuję w polu po dziesięć godzin dziennie. Wieczorami rozmawiamy z przyjacielem o Dharmie.

Zastanawiam się czy się nie przenieść na Wschodnie Wybrzeże – może tam znajdę pracę w mieście. I również głęboko myślę o tym, czy nie wrócić do Japonii.

 

Tak samo i ja się czułem kiedy byłem na Hawajach. Myślałem: „Czy pojechać na ląd, czy też wrócić do Japonii? Tu na tej wyspie muszę to rozważyć i zadecydować.”

Ten list był napisany 100 lat temu. Przejrzenie wszystkich listów Nyogena Senzakiego będzie czasochłonne. Jednak stanowią one cenne świadectwo historyczne.

 

W kwietniu wraz z paroma osobami pojechałem do Los Angeles aby zaprosić Nyogena Senzakiego do uczestnictwa w naszym sesshin. Odwiedziliśmy jego grób i jego ostatnie zendo na Drugiej Ulicy.

 

 Jak zauważyliście, mamy nowe maty tatami. Zacząłem myśleć, że czas już je wymienić, kiedy byłem w Szwajcarii w lecie zeszłego roku. No więc załatwiłem formalności z przyjacielem w Kioto, tym samym, który zainstalował stare tatami 32 lata temu. Był szczęśliwy, że może się jeszcze raz przysłużyć, ale tym razem od początku dałem mu do zrozumienia, że nie będzie to darowizna. Maty miały być gotowe na początku grudnia, tak więc z początkiem lutego powinniśmy byli je otrzymać. Lecz tymczasem okazało się, że istnieją bardzo ścisłe prawa celne. Tatami są robione ze specjalnej trawy igusa, więc przed przekroczeniem granicy musiały być poddane pewnym zabiegom. Potem zaczęły się pojawiać się inne problemy, jeden po drugim. Spowodowało to opóźnienie. Ale w końcu tatami dotarły do DBZ. Zainstalowanie ich w Hali Dharmy nie było zbyt trudne, ale Kaisando [pokój dokusan] wymagało pracy stolarskiej. Genro podjął się tego zadania i pracując wytrwale zdążył skończyć zaledwie na dwa dni przed rozpoczęciem tego sesshin. A więc w ostatniej chwili byliśmy gotowi na przyjęcie naszego honorowego gościa, Nyogena Senzakiego, do naszych pomieszczeń wysłanych nowymi tatami. Nie było to zaplanowane, ale tak się jakoś złożyło.

 

Jest jeszcze jedna, niezwykła historia. Opowiedziała mi ją młoda kobieta, która siedzi teraz wśród nas. Przybyła do DBZ niedawno z zamiarem zostania tylko przez parę dni. Tymczasem różne niewyjaśnione wydarzenia zatrzymywały ją tutaj tak, że w końcu postanowiła wziąć udział w wiosennym kessei 2008 roku. Oczywiście nic nie wiedziała o Nyogenie Senzakim. Któregoś dnia usłyszała, że imię „Choroan,” drugie imię Nyogena, znaczy „Poranna Rosa.” Okazuje się, że jej imię w języku hebrajskim znaczy również „Poranna Rosa.” Dzieją się tajemnicze rzeczy. Im więcej praktykujemy zazen, tym więcej się ich zdarza. To tak jakby Nyogen Senzaki ją przywoływał: „Ja przybywam, więc i ty bądź.” Przedziwne!

 

Jak wiecie, Nyogen Senzaki napisał wiele wierszy. Jeden z nich szczególnie chwyta za serce. Był napisany w rocznicę odejścia Soyena Shaku. Jest w nim coś więcej niż tylko wzruszenie i tęsknota. Czuje się w nim on. To słowo japońskie, niezwykle trudne do przetłumaczenia. Oznacza wdzięczność połączoną z poczuciem zobowiązania. Nyogen Senzaki był pełen tego uczucia; pragnął się odwdzięczyć za otrzymane dobrodziejstwa. Lecz jest w tym jeszcze coś więcej.

Nyogen pisał po chińsku, a potem robił wolne tłumaczenia swych wierszy na angielski. Następujący wiersz napisał 2 listopada 1947 roku, zaraz po Drugiej Wojnie Światowej i po uwolnieniu z obozu internowanych w Wyoming. Powrócił do Los Angeles i dzięki czyjejś uprzejmości zatrzymał się przez jakiś czas w hotelu Miyako.

(Kiedy Soen Nakagawa przyjechał odwiedzić Nyogena, spędził 6 miesięcy w tymże hotelu.)

Oto wiersz:

 

Wędrując po tym obcym kraju od czterdziestu dwóch lat,

Każdej jesieni czczę pamięć mego nauczyciela.

Teraz na szóstym piętrze hotelu

Spogląda on na mnie surowo jak zawsze.

„Jak tam praca, Dziwaku?”

Jakby do mnie mówił.

„Ameryka od zawsze miała Zen.

Po cóż, mój nauczycielu, mam się wtrącać?”

Namo Tassa Bhagavato Arahato Samma Sambuddhassa!

 

Oczywiście nie tylko Ameryka, ale i Europa, i Południowo-Wschodnia Azja, Rosja – od zawsze miały Zen. „Po cóż, mój nauczycielu, mam się wtrącać?”

Ten wers ukazuje wgląd  Nyogena Senzakiego, jego urzeczywistnienie.

 

Dziś w Ameryce jest wiele ośrodków i grup Zen– trudno je zliczyć. Gleba, którą Nyogen Senzaki przygotował, okazała się urodzajna – tak jest przynajmniej jeśli chodzi o naszą Sanghę. Co za radość, że dziś możemy się mu odwdzięczyć za dobrodziejstwa wynikłe z jego długoletnich zmagań!

 

Jest dziś wśród nas kilku nauczycieli Zen. Mam głęboką nadzieję, że istota nauki Nyogena Senzakiego i cel, dla którego ofiarował swe życie w tym kraju, nie będą potraktowane lekko.

 

 

 

 

Opublikowane za zgodą ©2009 The Zen Studies Society

Tłumaczenie: Jimin Anna Klegon